wtorek, 24 lipca 2012

Obrzeża i opłotki

Wyjeżdżamy tak daleko i coraz dalej, zwiedzamy coraz bardziej egzotyczne kraje, a czasami nie zdajemy sobie sprawy co można znaleźć tuż za naszym miastem, w małych miejscowościach i wioskach, które nierzadko mogą się poszczycić kilkusetletnią historią. Dlatego dzisiaj nie jedziemy na żadną daleką wycieczkę na drugi koniec Tajwanu, tylko wybierzemy się tuż pod ostatni płot miasta, gdzie samochodów mało, za to dużo drzew i więcej czasu żeby się zatrzymać i porozmawiać z ludźmi. Wybierzemy się więc do 旗山 Qishan, które onegdaj było oddzielnym miasteczkiem, a dzisiaj jest już częścią aglomeracji Kaohsiung. A czym najlepiej odkrywać uroki peryferii? Rowerem!


W porządku, przyznaję że nie pojechaliśmy tam rowerem, ale tak czy siak polecam ten środek transportu :) Na początek mały rzut oka na mapę Qishan. 


Miasteczko słynie z okolicznych plantacji bananów (i faktycznie są tu wyśmienite), a także z ciekawej architektury. Tutaj, jak rzadko jest to spotykane na Tajwanie, zachowało się sporo budynków jeszcze sprzed wojny, a więc urokliwych zabudowań w stylu japońskiego kolonializmu. Życie w Qishan biegnie swoim rytmem, ale na pewno nie jest nudno. Na horyzoncie odmalowują się zarysy wysokich łańcuchów górskich południowego Tajwanu, na ulicach kwitnie handel świeżymi owocami, sporo jest też kawiarenek serwujących świetne lody bananowe i restauracyjek w których można zjeść to i owo :) Poniżej mała wycieczka fotograficzna po Qishan.

Stara szkoła podstawowa, w której z łatwością można poczuć klimat przedwojennego Tajwanu


Ostatnio wprawiłem się w roli nauczyciela

Tak że uczniowie słuchali w skupieniu

A dyżurnej nie trzeba było przypominać o jej obowiązkach ;)
Najsłynniejszą ulicą jest tak zwana 老街 czyli ulica stara. Właśnie na niej znajduje się największe skupisko zachowanych pojapońskich zabudowań i na niej głównie skupia się życie mieszkańców Qishan.









Ulicę zamyka mała stacja kolejowa, nieczynna już, ale przerobiona na lokalną atrakcję i punkt informacji turystycznej jednocześnie.

Urok małych stacyjek :)
Okolice Qishan słyną też z tego, że można tutaj zapoznać się z kulturą ludzi Hakka, czyli chińskiej grupy etnicznej, posługującej się własnym językiem (hakka) i wyróżniającej się odrębną kulturą, która przejawia się tak w zwyczajach jak i ubiorze, muzyce czy też jedzeniu. Pierwotnie wywodzą się prawdopodobnie ze środkowych Chin, dzisiaj ich skupiska spotykane są jednak raczej na południu kontynentu, jak również na Tajwanie, Indonezji  i Malezji. Kuchnia Hakka jest bardzo specyficzna i rozmiłowana w warzywach, choć nie tylko. Sławne są też ich rękodzieła oraz stroje. A najsławniejsze chyba domy, które w czasie zimnej wojny amerykanie brali za wyrzutnie rakiet balistycznych, a to ze względu na ich kulisty kształt z charakterystycznych dziedzińcem pośrodku. Poniżej kila zdjęć z wizyty w restauracji i ośrodku kultury Hakka.

Tuż po pysznym obiedzie :)




Kto z Was wie co oznacza ten znaczek??? ;)


Słynne, ręcznie robione parasolki

A tutaj znaleźliśmy coś dla mojej Oleńki :)
 Na koniec warto odwiedzić jedną ze najstarszych świątyń w okolicy. Ponad trzystuletnia budowla, jak to tajwańskie świątynie, zachwyca detalami i niesamowitym nastrojem jaki panuje wewnątrz :)






Czas na powrót do Kaohsiung. Żegnamy góry i spokojne życie na obrzeżach wielkiej aglomeracji. Na pewno jeszcze tu kiedyś wrócimy :)



Do przeczytania wkrótce!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz