W Kaohisung gości w te wakacje słynna wystawa tradycyjnego chińskiego malarstwa, która odwiedza kolejne tajwańskie miasta, przyciągając przy okazji tłumy ludzi. Dlatego też pomyślałem, że warto dziś bliżej przyjrzeć się temu, jak ma się na Tajwanie S(s)ztuka, zarówno ta przez wielkie jak i małe "s". Nie tylko malarstwo i nie tylko sztuka starożytna.
Na początek jeszcze specjalne pozdrowienia dla Doroty, która udowadnia że świat jest jednak mały, a przyjaciół można spotkać nawet na jego końcu :)
Takie tam z lotniska w Kaohsiung ;) |
Kiedyś już pisałem, że w wyniku zbiegu różnych polityczno-historycznych okoliczności, znaczna część chińskich dzieł sztuki trafiła na Tajwan. Wśród tych zbiorów była pokaźna kolekcja obrazów, często liczących sobie setki lat, które szczęśliwie zachowały się do dzisiaj. Tradycyjne chińskie malarstwo, jak łatwo się domyślić znacząco odbiega od tego co znamy z naszego europejskiego podwórka. Trudno szukać tutaj na obrazach takich osobistości jak Mona Lisa albo Cecylia Galleriani jak w przypadku polskich zbiorów, popularne natomiast są obrazy przedstawiające ludzi wykonujących różne codzienne czynności, scenki przedstawiające życie w miastach i na wsiach oraz chińskie pejzaże. Dużą rolę w chińskim malarstwie odgrywa także symbolika, dlatego jest wiele powtarzających się na nich motywów. Wystawa, która dotarła do Kaohsiung, prezentowała życie mieszkańców w dużym, zamożnym chińskim mieście sprzed kilkuset lat. Poniżej, kilka wybranych fragmentów obrazów, które uwieczniły życie dawnych ludów chińskich.
Dla miłośników historii i chińskich znaczków, mały wstęp do wystawy ;) |
Plan zobrazowanego miasta |
Jak widać, już wtedy w Chinach było tłoczno ;) |
Ciężko znaleźć osoby, które by uważały że tradycyjne chińskie malarstwo jest samo w sobie porywające. Dlatego też Tajwańczycy postanowili je nieco urozmaicić i wprawili ludzi mieszkających na tych obrazach w ruch. Teraz można zobaczyć pracujących w pocie czoła rolników, ludzi robiących zakupy na zatłoczonym targu czy też handlarza wielbłądów prowadzącego swoje zwierzęta na sprzedaż.
Oczywiście malarstwo to nie wszystko. Najbardziej chyba "przerażającą" formą chińskiej sztuki jest chińska opera ;) Na czym ona polega? Aktorzy przebrani w wymyślne tradycyjne stroje, często noszący na twarzach różne fantazyjne maski lub grubą warstwę makijażu, śpiewają, tańczą, recytują i przedstawiają różne scenki z historii i mitologii Chin, z życia słynnych myślicieli i władców. Jednocześnie język którym operują i maniera z jaką śpiewają sprawiają, że nie jest to forma sztuki łatwa w odbiorze i to nie tylko dla ludzi z zachodu. Obok opery, funkcjonuje na Tajwanie także tradycyjna chińska muzyka. Na pewno nie raz słyszeliście oszczędne, czasem wręcz ascetyczne brzmienia cicho wygrywane na cytrze lub innych wymyślnych instrumentach. Nie brak jej także na Tajwanie, tutaj jednak renesans przeżywa także inna forma muzyki, -muzyka aborygeńska. Podana w nowoczesnej formie i aranżacji zdobywa sobie coraz więcej zwolenników
Na Tajwanie znajdziecie również ludzi, którzy będą się zaczytywali w antycznych chińskich poematach, sławiących stałość ducha czy też spokój jeziora. Jednak westernizacja dotarła także na daleki wschód, a więc i to co lubią czytać, oglądać lub słuchać współcześni Tajwańczycy, coraz bardziej upodabnia się do tego co czytają, oglądają i słuchają ludzie w innych częściach świata. Filmy kręcone w hollywoodzkim stylu (chociaż na tle tajwańskiej historii oraz krajobrazów) czy też zespoły popowe, serwujące taką samą muzyczną papkę, jaką serwuje się słuchaczom we wszystkich innych krajach, łącznie z Polską. Jeżeli chodzi o kino, to ostatnio dużą furorę robił film "Wojownicy Tęczy: Seediq Bale", opowiadający o buncie aborygenów zamieszkujących okolice Taroko przeciwko okupującym ich tereny Japończykom. Swoją drogą film naprawdę godny polecenia.
A na koniec zostawiam Was z lokalną gwiazdką Jolin Tsai, dzięki której będziecie mogli usłyszeć jak brzmi tajwański pop w bardzo klasycznym (klasycznie słodkim) wydaniu ;) Do przeczytania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz