Jeśli jesteś na Tajwanie, powinieneś jeść to co jedzą Tajwańczycy. W zasadzie nie jest to kwestia wyboru, a konieczności, ponieważ ceny produktów dla nas podstawowych (ser, mleko, pieczywo) tutaj są nieco wygórowane, już nie mówiąc o tym, że naprawdę dobrego chleba to tu nie uświadczymy (ale wiadomo, że polski chleb jest najlepszy na świecie wiec pewnie mam trochę wygórowane wymagania ;)). Po przylocie na Tajwan, szybko trzeba się przestawić na tutejszą kuchnię, która chociaż diametralnie różna od naszej, to wcale nie mniej smaczna. I tak ziemniaki zastępujemy ryżem, schabowego kurczakiem, a surówkę wodorostami. I to smakuje naprawdę dobrze!
Nie da się ukryć, że jedzenie jest dla Tajwańczyków niemalże przedmiotem kultu ;) Dlatego też w każdym mieście znajdziemy miejsce, w którym mogą się jednemu ze swoich ulubionych zajęć oddawać. Miejscem tym jest 夜市 czyli nocny targ. Wieczorem, zazwyczaj około godziny 17, na nocnym targu zaczynają rozkładać swoje stoiska drobni sprzedawcy, oferujący dosłownie wszystko - ubrania, zabawki, zwierzęta, jedzenie etc. Dzisiaj skupimy się na jedzeniu bo nie ma chyba drugiego takiego miejsca na Tajwanie jak nocny targ, na którym można by spróbować tylu miejscowych przysmaków i dowiedzieć się tyle o tajwańskiej kulturze. Najlepiej iść tam w obstawie złożonej z tajwańskich przyjaciół, którzy będą w stanie doradzić co jest smaczne, a co nie, co koniecznie trzeba spróbować, a od czego lepiej uciekać gdzie pieprz rośnie :) Przy okazji możecie być pewni, że Wasz tajwański znajomy spotka na nocnym targu mnóstwo swoich znajomych, więc okazji do poznania nowych ludzi także nie zabraknie :)
Głodny i ciekawy nowych kulinarnych doświadczeń, wybrałem się ostatnio na nocny targ Rueifong, bodaj najsłynniejszy w Kaohsiung. Trzeba wiedzieć, że każdy niemal nocny targ ma jakąś swoją specjalność, coś z czego słynie na całe miasto i tak Rueifong jest znany przede wszystkim ze swoich grillowanych potraw.
Mocna grupa :) |
Na nocnym targu zapewne będzie jeszcze goręcej niż w innych częściach miasta, bo wszędzie rozpalone są piece, grille a i tłum ludzi też robi swoje. Przeciskanie się przez tłumy, jest pierwszą rzeczą jaką musimy opanować gdy tylko dotrzemy na miejsce. Łatwo się pogubić, więc lepiej mocno się trzymać :)
Tłoczno |
Dookoła roi się od stoisk z jedzeniem, ciężko zdecydować co wybrać. Niektóre rzeczy wyglądają bardzo zachęcająco, niektóre wręcz przeciwnie, odstraszają swoim wyglądem i nierzadko zapachem (tutaj zdecydowanie prym wiedzie "śmierdzące tofu").
Bierz co chcesz ;) |
Upały dają się we znaki, więc my zaczynamy od zakupienia napojów. W przeliczeniu za kilka złotych można otrzymać ogromny kubek świeżego soku z najróżniejszych tropikalnych owoców. Do wyboru do koloru.
Następnie zaczynamy kluczyć pomiędzy małymi stoiskami, próbując wypatrzeć i upolować różne miejscowe smakołyki. :)
Tak jak wspomniałem, dookoła wszystko się gotuje, a jeśli dodamy do tego ponad 30 stopniowe upały (mimo że już dawno po zmroku) to nic dziwnego, że nocne targi są jednymi z najbardziej "gorących" miejsc na Tajwanie.
Trzydzieści kilka stopni a do tego piece wszędzie dookoła, wszystko paruje |
Miłośnicy owoców morza będą zachwyceni. Tajwańskie nocne targi zazwyczaj pełne są różnych stoisk sprzedających świeże krewetki, ośmiornice, małże, ostrygi, kalmary itd. itp. Ja osobiście nigdy za tego typu przysmakami nie przepadałem, ale że oddałem się w ręce przewodników to gdy tylko dotarliśmy do prezentowanego poniżej stoiska, już wiedziałem co się święci :)
Najlepszy przewodnik |
Po kilkuminutowym oczekiwaniu dostałem wreszcie moją... pikantną kałamarnicę :) Z zaskoczeniem stwierdziłem, że obficie przyprawiona smakuje naprawdę nieźle, pomimo tego że jedzenie macek do najprostszych nie należy.
Cóż... przed upichceniem kałamarnica była szara w czarne kropki ;) |
Następnie udaliśmy się do słynnego na całe Kaohsiung miejsca gdzie grupa szybko uwijających się kucharzy, grilluje przeróżne mięsa i warzywa. Wybieramy to co chcemy (czasem z bardzo egzotycznych części zwierząt ;)) i po chwili możemy zajadać.
Mięsa, grzyby, warzywa, słowem wszystko co tylko można grillować |
Po lewej kurczak z sezamem po prawe grzyby |
Wędrujemy dalej uliczkami targu chwytając kolejne przekąski. I tak to właśnie wygląda. Tajwańczycy godzinami mogą chodzić po nocnych targach, podjadając, rozmawiając, przymierzając, oglądając i generalnie dobrze się bawiąc.
Na koniec deser. Zamiast lodów, Ellie kopiła te oto małe chrupiące kuleczki, smakujące jak kukurydziane prażonki z mojego dzieciństwa. Dają to trzeba jeść ;)
Smacznego :) |
Do przeczytania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz