poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Alishan

Dzisiaj zapraszam na małą wycieczkę do Alishan - moim zdaniem jednego z najładniejszych miejsc na Tajwanie, w sam raz dla kogoś, kto nad miejski gwar przedkłada spokój lasów i majestat gór. Alishan jest to właśnie nazwa masywu górskiego (Mount Ali) i jednocześnie wioski, która jest na nim położona, a która stała się bazą wypadową dla turystów odwiedzających okoliczne lasy i wspinających się na okoliczne szczyty. Historia Alishan jest nierozerwalnie związana z zamieszkującymi ongiś te tereny aborygenami. Około 250 lat temu, mieszkał tutaj wódz plemienia Jou o imieniu Abali. Był ponoć wspaniałym myśliwym, doskonale zaznajomionym z górami, toteż z jego wiedzy korzystały mieszkające tutaj plemiona, które prowadził do miejsc, w których mogły upolować dużo zwierzyny. Z wdzięczności ze to, że dzięki jego pomocy nigdy nie cierpieli głodu, właśnie od jego imienia nazwali ten górzysty region.

Dzisiaj na terenie Alishan znajduje się popularny ośrodek turystyczny, można zaczerpnąć wspaniałego górskiego powietrza i odetchnąć od hałasu wielkich miast. Do wioski można dojechać autokarem lub kolejką wąskotorową, która wspina się od położonego u podnóża gór miasta Jiayi, aż na wysokość ponad 2000 metrów, co czyni ją jedną z niewielu na świecie kolejek wjeżdżających tak wysoko. Można tutaj podziwiać potężne kilkusetletnie drzewa, zimą ośnieżone szczyty, a wiosną, niczym w Japonii - kwitnące wiśnie. Największą atrakcję jednak stanowi wjazd kolejką na położoną na wysokości 2415 metrów stację Chushan, skąd o świcie obserwuje się wschód Słońca nad największym masywem górskim Tajwanu - sięgającą prawie 4000 metrów Górą Jadeitową. 

Na Alishan wybraliśmy się polską ekipą w składzie Agata, Maciej, Maciej i ja. Droga na górę jest bardzo kręta i męcząca więc z radością powitaliśmy nasze - co prawda chłodne i twarde - ale jednak łóżka w schronisku. Okazało się, że ponieważ było to schronisko katolickie, raz w tygodniu odwiedza je ksiądz, misjonarz z... Polski :) Niestety nie udało nam się go spotkać ale zostawiliśmy mu mały upominek ;)

Wewnątrz była nawet kaplica z pięknym, rzeźbionym w drewnie ołtarzem

A to rzeczony upominek - trochę polskich smaków ;)

Pierwszego dnia ruszyliśmy na mały spacer po okolicznych lasach, ciesząc oczy widokami. Poniżej fotorelacja.


Wiśnie zakwitają :)


Głębiej w lesie natrafiliśmy nawet na most linowy

O zachodzie Słońca, promienie słoneczne zaczęły płatać figle pomiędzy drzewami



Przez las poprowadzone były takie oto drewniane rampy spacerowe XD


Niektórzy mieszkają w chmurach :)

Jak już jednak wspominałem, główną atrakcją Alishan są wschody Słońca. Żeby je zaobserwować, trzeba wstać bardzo wcześnie rano (my wstaliśmy o 4.30) i ruszyć w górę tą własnie kolejką:



Większość ludzi wysiada na ostatniej stacji i tam czeka na wschód Słońca. My jednak, jako że jeszcze jesteśmy młodzi i w formie, wybraliśmy się na krótką wspinaczkę na położoną na wysokości 2500 metrów Mount Ogasawara (od nazwiska Japońskiego oficera, który jako pierwszy zdobył ten szczyt), skąd widoki na wschód Słońca były jeszcze lepsze.

Najpierw niebo robi się czerwone

Aż wreszcie Słońce wynurza się zza gór




Pod nami "morze chmur"

Najwyższy szczyt Tajwanu - Góra Jadeitowa 3952 m  n.p.m.


Oprócz podziwiania tych pięknych widoków, można tutaj również popróbować specjalnej i słynnej na cały Tajwan, a uprawianej jedynie tutaj herbaty czy też pysznych orzechów z Wasabi - to dla tych którzy lubią pikantne smakołyki :) Przywiozę ich trochę do Polski ;)



Do usłyszenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz