czwartek, 8 marca 2012

Lugang

Jaki mamy dziś dzień? 8 marca??? Aaa więc dla wszystkich pań najlepsze życzenia z okazji Dnia Kobiet :) Ostatnie 2 tygodnie minęły mi najpierw pod znakiem egzaminów, a później z dawna wyczekiwanej wizyty trójki bardzo miłych gości z Polski ;) Efekty tej wizyty będą widoczne na blogu w kolejnych odsłonach, tymczasem zapraszam do zapoznania się z tematem, o którym miałem napisać już dawno temu i który cierpliwie czekał na swoją kolej :) Wybierzemy się więc dziś do niewielkiej miejscowości Lugang aby przyjrzeć się tajwańskiemu zamiłowaniu do wszystkiego co świeci ;)

Z okazji Chińskiego Nowego Roku, co roku na Tajwanie organizowane są huczne obchody z mnóstwem fajerwerków, jedzenia i tłumem ludzi przez który nie da się przecisnąć na ulicy. Co roku wybierane jest też inne miasto, które ma zająć się organizowaniem tych obchodów i w którym z tej okazji odbywa się festiwal chińskich lampionów. W tym roku padło na Lugang, małe miasto na zachodnim wybrzeżu. W przeszłości Lugang pełnił rolę głównego portu Tajwanu, od czasu gdy zniszczony został port w jednym z najstarszych miast na wyspie - Tainanie. Choć dziś jego rola znacznie spadła, nadal możemy zobaczyć tu kilka ciekawych budynków, jak np. jedną z najstarszych tajwańskich świątyń.





Inną atrakcją miasta jest tzw. "breast touching alley" (celowo nie tłumaczę). Nazwa oddaje jej naturę ;) W przeszłości, uliczki które budowano w Lugang były bardzo wąskie, a to ze względu na silne wiatry, które nawiedzają to miasto. W ten sposób ludzie zyskiwali osłonę od morskich wichrów wiejących od strony portu.  A że w tym czasie, kobiety były bardzo odseparowywane od mężczyzn (np. biedni studenci nie mieli możliwości spotykania się ze studentkami :(((), to te wąskie uliczki były jedynymi miejscami gdzie mogło dochodzić do jakiegoś bliższego hmm... kontaktu, gdy mijali się spacerując po mieście. Z czego też skrzętnie korzystali (stąd nazwa ;)).

W uliczcce czasem dwie osoby nie są w stanie się wyminąć i robi się problem ;)

Poza tym można jeszcze natknąć się na kilka ciekawych obiektów z czasów japońskiej okupacji, jak np. dom rodziny Koo. 



My jednak odwiedziliśmy Lugang przede wszystkim po to aby podziwiać chińskie lampiony, które Tajwańczycy nazwozili z każdego krańca wyspy, prześcigając się w wymyślaniu coraz bardziej imponujących postaci, kształtów i figur. Poniżej mały przegląd.

Dominowały oczywiście smoki z racji tego, że rozpoczynał się własnie Rok Smoka

Ale był też gwiazdor XD

A tu połączenie tradycji z nowoczesnością


Mazu - chińska bogini mórz



Największe wrażenie wszystko to robiło jednak po zapadnięciu zmroku, kiedy lampiony zostały podświetlone i całe miasto rozjarzyło się tysiącami różnobarwnych smoków, bogów, demonów i świątyń. 

Gdyby tylko nie było tak tłoczno... ;)


Prawie jak w polskich miastach przed gwiazdką ;)

Jak zwykle przy takich okazjach, zjechało się tutaj pół wyspy, więc nie zajęło nam dużo czasu aż wszyscy się pogubiliśmy w tym tłumie. Mi po długich poszukiwaniach udało się odnaleźć dwie osoby z mojej grupy ;)



Tajwańczycy uwielbiają wszystko co świeci. Czy są to fajerwerki, czy lampiony, czy też zwykłe żaróweczki, najważniejsze żeby było kolorowe i żeby świeciło, a będą zachwyceni ;) Aż strach pomyśleć jakie wydatki na elektryczność muszą ponosić władze tajwańskich miast ;)


Na ogromnym placu, gdzie odbywały się główne obchody przygotowano największe lampiony. Tam też odbyło się oficjalne odliczanie do rozpoczęcia Nowego Roku i pokaz (jakżeby inaczej) fajerwerków :)




Największy lampion ze wszystkich - gigantyczny smokożółw XD

Na koniec filmik z pokazu :) Pamiętajcie - najważniejsze żeby było głośno i kolorowo ;)



Do przeczytania!