czwartek, 16 lutego 2012

Taroko

Wizyta na wschodnim wybrzeżu nie może się odbyć bez odwiedzin w jednym z najsłynniejszych tajwańskich parków narodowych. Park narodowy Taroko - bo taka jest jego nazwa - rozciąga się na sporym obszarze na północny zachód od Hualien, które odwiedziliśmy w poprzednim odcinku :) Został utworzony w 1937 roku przez Japończyków (ponownie ustanowiony, tym razem już przez tajwański rząd, w roku 1986) okupujących wyspę i ma wybitnie górski charakter z wieloma szczytami znacznie przekraczającymi 3000 metrów, które zimą pokrywają się śniegiem (co na tropikalnym Tajwanie jest dość oryginalnym widokiem). Nazwa parku została wzięta od nazwy potężnego kanionu, który go przecina i wywodzi się z języka jednego z tutejszych plemion aborygeńskich. w którym oznacza mniej więcej "wspaniały". Na terenie parku oprócz ciekawych formacji skalnych, licznych świątyń czy wiosek aborygenów można też spotkać przedstawicieli tajwańskiej fauny takich jak czarne niedźwiedzie czy też dobrze nam znane makaki, a do tego wiele ciekawych gatunków roślin. Zapraszam na wycieczkę :) 

Podróżowaliśmy w sporej grupie, a że do Parku jest kawałek drogi, a poruszanie po nim też nie jest najprostsze, wynajęliśmy minivana. Pierwszy widok jaki ukazuje się po przekroczeniu bramy wjazdowej od razu robi wrażenie :)


Nasza mocna ekipa :)

Zaraz na wjeździe pogrozili nam też tym co nas może tu spotkać XD

A tak chciałem zobaczyć niedźwiadka ;)
Ale pierwsze zwierzę na jakie natrafiliśmy to było to coś:

:)
Przy ścieżkach w parku można było od czasu do czasu natrafić na aborygenów sprzedających swoje ręczne wyroby turystom po kosmicznych cenach. Jednak do ich wiosek, ukrytych głęboko w dżungli, dostęp jest znacznie trudniejszy.

No entry :P
Za to spotkaliśmy taką dużą pszczółkę, ot wielkości kciuka. Szerszenie Azjatyckie, co roku zabijają kilkadziesiąt osób w Japonii, Chinach i na Tajwanie, dodatkowo wyrządzają ogromne szkody pszczelarzom. Kilkanaście szerszeni potrafi wymordować cały ul pszczół więc jest z nimi naprawdę poważny problem


Wędrowaliśmy tak po parku godzinami, po drodze robiąc setki zdjęć. Poniżej kilka nich.


W parku można natrafić na sporo świątyń pobudowanych na wzgórzach...

...z których rozciągają się piękne widoki :)



W końcu zeszliśmy też do samego kanionu. Przez park przechodzi droga, którą budowano latami i której budowa pochłonęła setki ofiar. Niesamowite wrażenie robi tutaj jazda samochodem, gdy z jednej strony mamy skalną ścianę, z drugiej przepaść, a samochód serpentynami wspina się wyżej i wyżej by po chwili już pędzić z górki. W niektórych miejscach droga jest tak wąska, że dwa auta jadące z naprzeciwka nie mają szans się wyminąć i jeden z kierowców musi się wycofać do najbliższego miejsca gdzie jest nieco szerzej. Wtedy dopiero robi się wesoło ;)

Do kanionu wstęp tylko z kaskiem :)



A to żabka-przewodnik :)

Po południu pogoda się popsuła, zaczęło padać ale my nie zrażeni tym, choć w nieco okrojonym składzie, wyruszyliśmy na małą wspinaczkę. Kiedy dotarliśmy na górę zaczynało się już ściemniać więc musieliśmy spieszyć się żeby zejść przed zmrokiem. Widok tonących w deszczu gór, przez które przelewają się chmury, jak dla mnie bije wszystko na głowę :)





Żeby zejść szybciej poszliśmy skrótem, aż tu nagle okazało się że przed sobą mamy kilkudziesięciometrową przepaść, przez którą przewieszony jest ten oto linowy most. Taki dodatkowy zastrzyk adrenaliny, którym pożegnało nas Taroko :)

A wiatr bujał, że hej ;)

Trzymajcie się ciepło!

niedziela, 5 lutego 2012

Wschodnie wybrzeże

Ostatnimi czasy więcej byłem poza Kaohsiung niż w mieście, a to z tego powodu, że mieliśmy trochę wolnego z okazji Chińskiego Nowego Roku :) Wraz ze znajomymi wykorzystaliśmy więc ten czas i wybraliśmy się na osławione wschodnie wybrzeże Tajwanu. A dlaczego osławione? O ile zachód wyspy to właściwie jedno wielkie miasto ciągnące się od północnego portu w Keelung, przez Tajpej aż do Kaohsiung, o tyle wschód jest regionem relatywnie słabo zamieszkałym, za to bogatym w potężne góry, piękne widoki i wschody słońca nad oceanem. Wschód Tajwanu zaczął się rozwijać dopiero gdy skomunikowano go z największymi miastami na zachodzie, zwłaszcza poprzez drogę, która przecina znajdujące się w centrum wyspy góry, dzięki czemu nie trzeba już było objeżdżać jej dookoła żeby dojechać do miast na wschodzie. Mimo wszystko podróż tam wciąż zajmuje sporo czasu. Wschód jest też znacznie bardziej narażony na trzęsienia ziemi, przez co i ludzi chętnych się tam osiedlać nie ma zbyt wiele. Za to widoki są pierwszorzędne, więc zapraszam na pierwszą część wycieczki na wschodnie wybrzeże. Najpierw do miasta Hualien i nad ocean :)

Czerwoną kropką zaznaczyłem Hualien, z Kaohisung to co najmniej 5 godzin jazdy pociągiem

Na początek rada dla wszystkich, którzy przyjadą na Tajwan na stypendium ;) W okresie Chińskiego Nowego Roku kupienie biletów na pociąg graniczy z niemożliwością, więc jak będziecie planowali podróż to kupujcie je z dużym wyprzedzeniem :)

6 rano, stacja metra, kierunek dworzec kolejowy w Kaohsiug a  następnie pociąg udający się do Hualien

Po 5 godzinach w pociągu docieramy wreszcie do miasta, które mnie osobiście od pierwszych sekund zachwyca a to z powodu tego co widać na horyzoncie :)

Oto Hualien :)

A żeby dobrze zacząć dzień to pierwsze kroki z Hostelu kieruję nad ocean.

Oczywiście po drodze dominują palmy :)

Jeszcze jakiś pamiątkowy kamień

I oto jest - Ocean Spokojny, chociaż spokojny to on tylko raczej z nazwy 

Jakieś 2 godziny wcześniej było słonecznie i gorąco, a tu nagle zrobiło się burzowo i chłodno



Oczywiście nie mogło zabraknąć spróbowania miejscowych specjałów, więc wybraliśmy się na bardzo specyficzne pierogi jakie można tu dostać.

Bardzo sycące :)

I na małe zwiedzanie miasta. Ot na przykład tutejszych świątyń.






Dziś Hualien jest jednym z ważniejszych portów na Wschodzie Tajwanu. Miasto jest małe (jak na tutejsze standardy) gdyż ma około 100 tysięcy mieszkańców, co mi osobiście bardzo odpowiada, bo można odpocząć od hałasu i pośpiechu jaki jest w Kaohsiung. W XVII wieku kolonizatorzy z Hiszpanii próbowali tu wydobywać złoto, a Chińczycy zaczęli się osiedlać dopiero w drugiej połowie wieku XIX. W okolicznych górach żyła wtedy spora społeczność aborygenów, których zresztą ciągle można tam spotkać, zwłaszcza na terenie parku narodowego Taroko. Właśnie ten park narodowy jest głównym punktem wizyt większości turystów w Hualien, którzy w mieście urządzają sobie bazę wypadową. Z nami było podobnie więc w następnym odcinku zapraszam na wizytę w Taroko ;)

Pojedziemy w tym kierunku :)

A tymczasem do usłyszenia!