sobota, 21 stycznia 2012

O polityce przy obiedzie

Kilka dni temu Tajwan wybrał. Wybrał prezydenta, co przy systemie politycznym, który tutaj panuje i który daje prezydentowi największą władzę ma zasadnicze znaczenie dla przyszłości kraju. Dzisiaj więc poświęcimy wpis polityce, żeby jednak nie był on tak monotematyczny, będziemy przy tym zagryzać jednym z tajwańskich specjałów.

Na Tajwanie liczą się dwie partie polityczne. Partii jest oczywiście więcej, ale aktualnie dwie z nich mogą poszczycić się znakomitą większością społecznego poparcia (coś Wam to przypomina???). Partie te to Kuomintang (KMT) i Demokratyczna Partia Postępowa (DPP). Kuomintang (określany potocznie jako "niebiescy"), to partia założona jeszcze na kontynencie, w drugiej dekadzie XX wieku, z którą związane są nazwiska Sun Yat-sena (nazywanego ojcem Republiki Chińskiej, który jest podziwiany po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej) oraz Chiang Kai-sheka (ten z kolei jest bohaterem narodowym już tylko na Tajwanie). Kuomintang rządził wyspą przez większość czasu od kiedy Chiang Kai-shek ze swoimi zwolennikami właśnie tutaj uciekł, jednak rządził metodami, które z demokracją nie miały wiele wspólnego (pierwsze demokratyczne wybory prezydenckie odbyły się dopiero w 1996 roku). Druga ze wspomnianych partii, Demokratyczna Partia Postępowa (inaczej nazywana "zielonymi"), powstała na bazie opozycji demokratycznej, która działała w czasie monopolu władzy Kuomintangu. Jest to centrowa, liberalna partia, która opowiada się za tajwańską niepodległością. Tegoroczne wybory były starciem pomiędzy ubiegającym się o reelekcję prezydentem Ma Ying-jeou z Kuomintangu oraz przewodniczącą DPP, panią Tsai Ing-wen. Jednocześnie było to starcie pomiędzy dwoma skrajnie różnymi poglądami politycznymi. Niebiescy, oględnie mówiąc, chcą zbliżenia z Chinami i normalizacji stosunków w rejonie Cieśniny Tajwańskiej. Są więc popierani głównie przez tajwański biznes, który ma swoje żywotne interesy na terenie Chińskiej Republiki Ludowej. Zieloni z kolei dążą do ogłoszenia przez wyspę niepodległości, a prezentowane przez nich nastawienie jest bardzo antychińskie. To też budziło przed wyborami zaniepokojenie Stanów Zjednoczonych, które obawiały się, że w razie zwycięstwa pani Tsai sytuacja w tej części Azji może ulec destabilizacji oraz oczywiście zaniepokojenie Chin kontynentalnych, które przed wyborami zapowiedziały dramatyczne pogorszenie stosunków pomiędzy Tajwanem i Chinami w razie zwycięstwa DPP. Na Tajwanie z kolei obawiano się, że Chiny będą podejmowały próby wpływania na wynik wyborów, tak jak w czasie wspomnianych pierwszych demokratycznych wyborów prezydenckich, kiedy to zrobiły użytek z rakiet, których tysiące mają wycelowane w wyspę. Trzeba jeszcze wspomnieć o podziale jaki panuje w Tajwańskim społeczeństwie gdyż szanse obu kandydatów przed wyborami były zbliżone. Mówi się, że północ Tajwanu jest "niebieska", południe zaś "zielone", także większość mieszkańców Kaohsiung to osoby o znacznie bardziej nacjonalistycznym zapatrywaniu na kwestię tajwańskiej niepodległości.

Teraz jednak wszystkie dyskusje zostały ucięte, ponieważ dotychczasowy prezydent został wybrany ponownie, a Kuomintang zachował swoją władzę. Co to oznacza dla Tajwanu? Na pewno utrzymanie dotychczasowej sytuacji, prawdopodobnie dalsze zbliżenie z Chinami (przykładowo jeszcze 10 lat temu nie było bezpośrednich lotów z Chin na Tajwan), podpisywanie kolejnych umów o wzajemnej współpracy i odsunięcie groźby konfliktu zbrojnego. Z drugiej strony czy nie oznacza to również większego uzależnienia się wyspy od Chin kontynentalnych? Prawdopodobnie tak. Cieszą się wszyscy - Stany Zjednoczone, Chiny Ludowe, biznesmeni z Tajpej i tylko zwolennicy Pani Tsai (która nota bene miała realną szansę zostać pierwszą kobietą-prezydentem w historii Republiki Chińskiej) chodzą przygnębieni, a ona sama zapowiedziała rezygnację z przewodnictwa w DPP.

Od tej polityki można zgłodnieć ;) Tak, że teraz zapraszam na coś co - tutaj uwaga - sam przyrządziłem w ramach zajęć na uczelni. Bo oprócz chińskiego uczą nas też kaligrafii, gotowania i innych tym podobnych, przydatnych rzeczy ;)

Dzisiejsza potrawa nazywa się: 瓜仔肉丸 ja zaś nazywam ją po prostu "mięsnymi kuleczkami"

Do przyrządzenia potrzeba:

- 250 g zmielonej wołowiny
- 3-4 ząbki czosnku
- słoiczek 脆瓜 (nie mam pojęcia czy w Polsce to dostaniemy, ale można by chyba zastąpić jakimiś ogórkami w ostrej zalewie)
- sos sojowy (a jakże!)
- 米酒 (taki tajwański alkohol, który w Polsce można by zastąpić zwykłą wódką)

Kuleczki robi się banalnie prosto. Zmielone mięso zalewamy pikantną zalewą z ogórków, sosem sojowym (kilka dużych łyżek) i alkoholem (jak kto lubi, co zaskakujące nauczycielka stwierdziła, że te kuleczki które przygotowała moja grupa najbardziej ze wszystkich zalatują alkoholem ;)) dorzucamy ogórki i zmiażdżone ząbki czosnku i przygotowujemy z tego jedną masę. Z tej masy formujemy małe kuleczki, które kładziemy na rozgrzaną patelnię i smażymy jakieś 4-5 minut aż się nam ładnie zarumienią. W czasie smażenia warto podlać je jeszcze trochę alkoholem, a później pałeczki w dłoń i można jeść :)

Główna gwiazda dania
A tu kroimy owo słynne 脆瓜

Wszystko ładnie mieszamy

Jeszcze tylko usmażyć...

Pod przykryciem :)

Za chwilę nam się ładnie zarumienią

I będzie można zacząć jeść :)

Smacznego! :)

wtorek, 10 stycznia 2012

All You Need is Love czyli jak świętować na obczyźnie :)

Styczeń rozkręcił się już na dobre (przynajmniej na moim uniwersytecie) ale wróćmy na chwilę jeszcze do końcówki 2011 roku. Koniec grudnia ma tę uroczą cechę, że obfituje w różne okazje do świętowania. Jak nie Boże Narodzenie to Sylwester, a pomiędzy nimi jeszcze tyle wolnego czasu (pamiętajcie, że piszę z punktu widzenia studenta :P). I chociaż tutaj wolnego nie mieliśmy, bo nie są to święta obecne w chińskiej kulturze (ale w zglobalizowanym współczesnym Tajwanie już jak najbardziej) to nie powstrzymało nas to od świętowania. Poniżej mały przepis na to jak zorganizować sobie Wigilię i Sylwestra w Azji jak najbardziej wschodniej :)

Na początek Wigilia :) Żebyśmy mieli fajną, magiczną wigilię trzeba obejrzeć "Kevina...", ale że Kevina nie było na żadnym z tajwańskich kanałów, postanowiliśmy sami nakręcić świąteczną komedię i to na dodatek romantyczną! Oczywiście co to za film bez plakatu filmowego, więc rach ciach i już plakaty zostały zrobione i rozwieszone w całym Kaohsiung, prawda że okazały ten nasz plakat? (na nakręcenie zwiastuna filmowego niestety zabrakło już nam funduszy, wszystko poszło bowiem na gaże dla aktorów). Film to wzruszająca historia o poszukiwaniu prawdziwej miłości, która zawsze dopada nas w najbardziej niespodziewanym momencie (a jakżeby inaczej) ;)

W rolach głównych Chau Le, Thom Abbott i Paweł Kościelski, aktualnie pracujemy nad wersją 3D, premiera w Polsce planowana jest na 30 lutego 2012 roku

Po drugie, żeby była wigilia potrzebna jest choinka, a pod choinką prezenty (niestety wersja z dekorowaniem palmy nie przeszła ;)) Ale za to choinka jak malowana!

I ile prezentów pod nią!

Po trzecie, 12 potraw... ;) Karpia nie dowieźli ale i tak sobie poradziliśmy. Było więc ciasto serowe, nachos, chili, truskawki w czekoladzie, parówki i piwo zamiast kompotu z suszonych owoców :) Ze 12 potraw jak nic się uzbierało ;)

Aaaaa byłbym zapomniał, ryż też oczywiście był ;)

Po czwarte, trzeba skombinować gwiazdora, który wręczy prezenty wszystkim grzecznym dzieciom. W rolę gwiazdora wcielił się (brawurowo) Thom :)

Po prawej grzeczna dziewczynka, która dostała prezent, po lewej niegrzeczna, której trafiła się rózga :)
Po piąte, kolędy! "Last Christmas" i "All I want for Christmas" to może nie do końca kolędy, ale za to piosenki które potrafią zbudować atmosferę ;) Naczelnym kolędnikiem został Jeremy.

Jaka to melodia? "Lulajże..."
Po szóste - mocna ekipa pod wezwaniem, co chyba nie wymaga komentarza ;)


I wreszcie, po siódme i najważniejsze, nieważne gdzie i jak organizujecie wigilię... nie zapraszajcie na nią talibów XD


Wbrew pozorom, atmosfera była naprawdę wyjątkowa, a film zakończył się happy endem ;)

Dla odmiany, Sylwestra warto spędzić po Tajwańsku. Razem z Mimi i jej znajomymi wybrałem się na zorganizowane przez miasto obchody. Wszystko odbyło się pod Dream Mall'em, były fajerwerki, gwiazdy rocka i ponoć 300.000 ludzi [sic!]. Mała fotorelacja:

Z moją niezastąpioną nauczycielką z poprzedniego pobytu na Tajwanie :)

I z całą ekipą, na rockowo 

Wybraliśmy sobie dogodne miejsce...

I zagryzaliśmy donutsami ;)

A to zdjęcie mi wyszło więc zamieszczam ;)

Po wszystkim poszliśmy jeszcze na nocny targ, żeby zjeść pierwszy posiłek w nowym roku, niestety nie wiem co to było ;)

Na zakończenie, dwa filmiki. Jeden z pokazu sztucznych ogni, którymi powitaliśmy 2012 rok, a drugi z występu jednego z bardziej znanych tajwańskich zespołów. 




Wszystkiego Dobrego na 2012 rok! :)