wtorek, 31 lipca 2012

Taizhong

Tajpej jest największe, Kaohsiung najfajniejsze, małe Tajwańskie miejscowości najbardziej urokliwe, a co z innymi dużymi miastami na wyspie? Wszak jesteśmy w Azji, a więc wszędzie powinno być tłoczno, a miasta powinny być przeludnione. :) Tajwan, chociaż mały, to jednak ma całkiem sporo miast, których liczba mieszkańców przekracza milion, dlatego dzisiaj zapraszam na wycieczkę do tajwańskiego numeru trzy - czyli miasta Taizhong (台中) położonego w północno-zachodniej części wyspy.


W Taizhong odwiedzimy Lynn i jej rodzinę

Taizhong stanowi jedno z głównych centrów biznesu i przemysłu na Tajwanie. Właśnie w Taizhong, w 1972 roku został założony słynny Giant, dziś największy producent rowerów na świecie. Mieszkańcy miasta twierdzą też, że klimat w Taizhong jest lepszy od innych miast na Tajwanie (czyt. nie tak gorący ;)), a to dzięki temu że miasto jest otoczone górami. Poniżej kilka zdjęć prezentujących jego panoramę. 


Rzeczone góry ;)




Kiedy tworzyłem tego bloga, nie bez powodu napisałem, że Tajwańczycy mają bzika na punkcie jedzenia. W miejscowej telewizji jest mnóstwo programów, w których prowadzący podróżują po wyspie, po to tylko żeby odkrywać nowe restauracje i potrawy. W gazetach, zawsze jest przegląd co ciekawszych lokali, które właśnie otworzyły swoje podwoje, a jeśli kupicie mapę jakiegoś miasta, możecie być pewni, że na jej odwrocie nie będzie spisu największych atrakcji, tylko spis najsłynniejszych restauracji (koniecznie ze zdjęciami). Nawet mój chiński przewodnik po wyspie, który tutaj kupiłem, to przede wszystkim przegląd tego co, gdzie, kiedy i jak zjeść :) Żeby więc poczuć ten klimat zwiedzania w "tajwańskim stylu", spójrzmy co można w Taizhong zjeść. 

Moje ukochane wasabi, czyli chrzan japoński, popularny dodatek do sushi uprawiany także w górskich rejonach Tajwanu, zwłaszcza w okolicach Alishan

Tofu...

A tu danie ze skóry ryby...

Wreszcie jakieś normalne mięso, czyli wołowina ;)

Deser - bambus zapiekany w serze

A wszystko to w urokliwym lokalu, położonym w górach pod miastem. Cisza i spokój, o które tak ciężko w azjatyckich metropoliach.




Jeżeli pić na Tajwanie, to oczywiście tylko herbatę (powiedzmy ;)). Tajwańska herbata słynie na całym świecie ze swojej jakości i to słynie jak najbardziej zasłużenie. Gatunków uprawianej tu herbaty jest bardzo dużo, w różnych miejscach i na różnej wysokości nad poziomem morza uprawia się zupełnie różne jej rodzaje. Najbardziej znana jest prawdopodobnie Oolong, czyli słynna chińska herbata, uprawiana w górach, na wysokości powyżej 1000 metrów. Najlepsze odmiany tej herbaty rosną natomiast w rejonie Alishan, który zresztą już kiedyś na blogu odwiedzaliśmy :) Samo przygotowanie herbaty na Tajwanie to też cały rytuał, który sprowadza się do odpowiedniego czasu jej parzenia, ilości zaparzanych liści itp., Stanowi to nie lada sztukę, warto jednak spróbować herbaty, zaparzonej przez w tę sztukę wtajemniczonych, gdyż jej smak jest zupełnie inny od tego czego możemy spróbować w Polsce. Tylko pamiętajcie, że picie herbaty jak i wiele innych rzeczy na Tajwanie to także część rytuału. Stanowi ono jakby ukoronowanie posiłku zaserwowanego nam przez gospodarza, warto więc z filiżanką herbaty w ręku wznieść toast i podziękować gospodarzowi za jego gościnę.

Doskonale zaparzona herbata Oolong ;)
To oczywiście nie koniec przeglądu serwowanego w Taizhong jedzenia. Wiecie na jakie hasło najbardziej się boję? Na hasło "jedziemy do tradycyjnej chińskiej restauracji" ;) Oznacza to bowiem, że na stole na pewno pojawi się coś,  co niekoniecznie będzie pasować do europejskiego podniebienia ;)

Jak na przykład te małe ptaszki

Albo ta ryba w makaronie

Niewątpliwym urokiem Taizhong są otaczające miasto góry, dlatego z pełnym brzuchem warto się w nie wybrać, żeby nieco spalić to co się zjadło. Kawałek od miasta, na wysokości niemal 2000 m n.p.m. znajduje się urokliwy park krajobrazowy Xitou (溪頭) gdzie wśród leśnych ścieżek, w osnutych mgłą górach, można znaleźć wytchnienie od upalnej tajwańskiej pogody i pooddychać rześkim górskim powietrzem, podziwiając przy tym piękne krajobrazy. Sami spójrzcie :)




Sówka zaprasza :)






Skoro już tak zdrowo spacerujemy po górach, to może zjedzmy też coś zdrowego, np. świeże tajwańskie owoce ;)


Moje ukochane mango!







Nawet w lesie natkniemy się na restaurację, która zresztą nierzadko będzie dla Tajwańczyków głównym celem wycieczki ;) Spójrzmy więc co tutaj serwują.

Ryż ze słodkimi ziemniakami

Oczywiście tofu ;)

Słodkie ziemniaki w miodzie posypane sezamem - już bardziej słodko się nie da

Niestety czas goni i trzeba wracać do Kaohsiung. Na koniec ciekawostka. Wiecie jaki jest najlepszy środek transportu pomiędzy największymi miastami Tajwanu? Zdecydowanie 高鐵 czyli superszybka kolej, kursująca wzdłuż zachodniego wybrzeża. Pociągi, które jeżdżą na tej trasie to słynne japońskie Shinkanseny, rozpędzające się do 300 km/h, a więc do Kaohsiung dojeżdżamy w 45 minut (normalnym pociągiem ta trasa zajmuje 3 i pół godziny). Robi wrażenie.



Zanim ciuchcia się na dobre rozpędzi, można jeszcze pooglądać widoki :)


I po chwili jesteśmy już w Kaohsiung.



Do przeczytania!

wtorek, 24 lipca 2012

Obrzeża i opłotki

Wyjeżdżamy tak daleko i coraz dalej, zwiedzamy coraz bardziej egzotyczne kraje, a czasami nie zdajemy sobie sprawy co można znaleźć tuż za naszym miastem, w małych miejscowościach i wioskach, które nierzadko mogą się poszczycić kilkusetletnią historią. Dlatego dzisiaj nie jedziemy na żadną daleką wycieczkę na drugi koniec Tajwanu, tylko wybierzemy się tuż pod ostatni płot miasta, gdzie samochodów mało, za to dużo drzew i więcej czasu żeby się zatrzymać i porozmawiać z ludźmi. Wybierzemy się więc do 旗山 Qishan, które onegdaj było oddzielnym miasteczkiem, a dzisiaj jest już częścią aglomeracji Kaohsiung. A czym najlepiej odkrywać uroki peryferii? Rowerem!


W porządku, przyznaję że nie pojechaliśmy tam rowerem, ale tak czy siak polecam ten środek transportu :) Na początek mały rzut oka na mapę Qishan. 


Miasteczko słynie z okolicznych plantacji bananów (i faktycznie są tu wyśmienite), a także z ciekawej architektury. Tutaj, jak rzadko jest to spotykane na Tajwanie, zachowało się sporo budynków jeszcze sprzed wojny, a więc urokliwych zabudowań w stylu japońskiego kolonializmu. Życie w Qishan biegnie swoim rytmem, ale na pewno nie jest nudno. Na horyzoncie odmalowują się zarysy wysokich łańcuchów górskich południowego Tajwanu, na ulicach kwitnie handel świeżymi owocami, sporo jest też kawiarenek serwujących świetne lody bananowe i restauracyjek w których można zjeść to i owo :) Poniżej mała wycieczka fotograficzna po Qishan.

Stara szkoła podstawowa, w której z łatwością można poczuć klimat przedwojennego Tajwanu


Ostatnio wprawiłem się w roli nauczyciela

Tak że uczniowie słuchali w skupieniu

A dyżurnej nie trzeba było przypominać o jej obowiązkach ;)
Najsłynniejszą ulicą jest tak zwana 老街 czyli ulica stara. Właśnie na niej znajduje się największe skupisko zachowanych pojapońskich zabudowań i na niej głównie skupia się życie mieszkańców Qishan.









Ulicę zamyka mała stacja kolejowa, nieczynna już, ale przerobiona na lokalną atrakcję i punkt informacji turystycznej jednocześnie.

Urok małych stacyjek :)
Okolice Qishan słyną też z tego, że można tutaj zapoznać się z kulturą ludzi Hakka, czyli chińskiej grupy etnicznej, posługującej się własnym językiem (hakka) i wyróżniającej się odrębną kulturą, która przejawia się tak w zwyczajach jak i ubiorze, muzyce czy też jedzeniu. Pierwotnie wywodzą się prawdopodobnie ze środkowych Chin, dzisiaj ich skupiska spotykane są jednak raczej na południu kontynentu, jak również na Tajwanie, Indonezji  i Malezji. Kuchnia Hakka jest bardzo specyficzna i rozmiłowana w warzywach, choć nie tylko. Sławne są też ich rękodzieła oraz stroje. A najsławniejsze chyba domy, które w czasie zimnej wojny amerykanie brali za wyrzutnie rakiet balistycznych, a to ze względu na ich kulisty kształt z charakterystycznych dziedzińcem pośrodku. Poniżej kila zdjęć z wizyty w restauracji i ośrodku kultury Hakka.

Tuż po pysznym obiedzie :)




Kto z Was wie co oznacza ten znaczek??? ;)


Słynne, ręcznie robione parasolki

A tutaj znaleźliśmy coś dla mojej Oleńki :)
 Na koniec warto odwiedzić jedną ze najstarszych świątyń w okolicy. Ponad trzystuletnia budowla, jak to tajwańskie świątynie, zachwyca detalami i niesamowitym nastrojem jaki panuje wewnątrz :)






Czas na powrót do Kaohsiung. Żegnamy góry i spokojne życie na obrzeżach wielkiej aglomeracji. Na pewno jeszcze tu kiedyś wrócimy :)



Do przeczytania wkrótce!